środa, 24 września 2014

19. Spokojnie księżniczko



~Niall

Zamknąłem drzwi od łazienki, mój mózg myślał teraz tylko o Lucy. To co przed chwilą się wydarzyło, nigdy tak z nikim tego nie przeżywałem, ona jest spokojna, urocza, bezsilna. Gdy ją ujrzałem w ciemnych włosach, jej zmiana, te zaczerwienie na policzkach od wstydu, wszystko takie idealne. To ona daje mi na dzień dzisiejszy powód do radości, dlaczego od tak się w niej zadurzyłem?
Ona chciała to czego ja pragnąłem, ją. Najbardziej w świecie potrzebuje właśnie jej. Pierwszy raz jak otworzyłem bagażnik, zobaczyłem przestraszoną dziewczynę ze łzami w oczach, nie miałem wtedy dla niej serca, ale ona to zmieniła. Jej cichy melodyjny głos, oczy jakby ocean, ciepłe policzki, różowe usta, idealna pod każdym względem. Nie wyobrażam sobie jak mogłem ją wtedy uderzyć, poniosło mnie, nadal ponosi, przystopowuje na każdą myśl o niej, bezbronnej Lucy.
Stanąłem uradowany przed lustrem, czułem jej zapach, zapamiętałem każde jej delikatne muśnięcie mojego ciała, to jak cicho jęczała. Nigdy nie przypuszczałem, że mógłbym poznać taką osobę, mógłbym poczuć jak to jest, zobaczyć innego człowieka niż do tej pory.
Po wspaniałych wspomnieniach z przed chwili, na myśl przyszedł mi zagrożony Liam.
Trzeba go ratować, zacisnąłem lekko pięść. Wyjedziemy jutro, musimy tam jak najszybciej dojechać.
Niby daleko, ale dla niego wszystko, nieraz mi uratował skórę przed strzałem pistoletu. Poświęcał się swojemu życiu dla mnie, trafiał często do szpitala, ale szybko z tego wychodził.
Jedno pytanie moją głowę, dlaczego Harry zawiózł go do Włoch? Czy właśnie tam jest tajemny sejf? Nie, to niemożliwe. Tak nie było w planach, on miał się znajdować w samym środku Ameryki, miałem różne plany z Liam’em i kiedyś Eric’iem, aby tam wyruszyć, ukraść odrzutowiec Harry’ego, aby nikt nie złapał nas na przewożeniu broni, lub innych rzeczy. Dokładnie nigdy nikt nie wiedział gdzie to jest ukryte, być może gdzieś pod ziemią, lub w jakimś muzeum.
Chciałem odpocząć jeszcze raz o tych problemach, postanowiłem wziąć długą kąpiel w gorącej wodzie, ja sam. Tylko ja i moje myśli. Napuściłem wodę. Kiedy się już w niej znajdowałem, przeszła mnie małe dreszcze, spokój, cisza. Zanurzyłem głowę i wypuściłem niepotrzebny tlen.
Czułem, że moje ciało zaraz nie wytrzyma, więc podniosłem szybkim ruchem głowę, nabrałem całymi płucami ilość powietrza ile bym mógł tylko pomieścić. Mój puls podrósł, czułem się jak na misji, tę adrenalinę przerwało mi otwieranie drzwi, pośpiesznie odwróciłem głowę, zauważyłem tylko Lucy, która mnie przeprosiła i zniknęła za drzwiami.
-Co się stało? –Mój głos się rozniósł po pomieszczeniu.
-Chciałam wiedzieć, czy nic ci nie jest, bo szybko oddychałeś  –Odezwała się za drzwiami, podsłuchiwała mnie. To miłe, ona się o mnie boi. Wstałem i owinąłem się ręcznikiem wokół bioder.
-Lucy wejdz –Poprosiłem. Dziewczyna po woli weszła do łazienki. Jej wzrok skupił się na moim ciele, zauważyłem na jej policzkach czerwień, której potrzebuję. Uwielbiam kiedy się rumieni. Podszedłem do niej, przykłdając dłoń do jej nagrzanego policzka. Jej oczy spotkały się z moimi, nareszcie.
-Nic mi nie jest. –Uśmiechnąłem się, odwzajemniła czule. Złożyłem na jej ciepłych ustach pocałunek.
Kciukiem pocierałem jej gorącą skórę. Jej nogi niespodziewanie owinęły się wokół mnie, uniosłem ją, nasze pocałunki stawały się bardziej namiętne. Buchające ciepło od niej ocieplało mnie przyjemnie.
Przycisnąłem ją do ściany, zjeżdżając niżej, moje ręce błądziły po jej udach. Pozwoliłem jej owinąć rceę między moją szyją, całowałem ją po niej. Przyciskała coraz mocniej gips do mojego karku, nie przeszkadzało mi to. Zobaczyłem u niej gęsią skórkę, postawiłem ją na ziemi i podałem jej moją bluzę z blatu.
-Dziękuje. –Uniosła kąciki ust, gdy zakładała bluzę, jej dołeczki ukazały się na czerwonych policzkach.
Są gorące jak zawsze, wygląda tak seksownie w mojej bluzie. Objąłem ją i położyłem szyję na jej ramieniu. Jest sporo niższa ode mnie. To urocze, żeby mnie pocałować musi stanąć na palcach.
-Jutro wylatujemy do San Siro. –Oznajmiłem ją, Lucy skrzywiła twarz i zapytała:
-Tam jest Liam? –Zapytała.
-Tak, musimy go uratować i ty mi w tym pomożesz. –Przełknęła ślinę na słowo ‘ty’.
-Nie będzie tak źle, będę cię chronił, nie dam ci broni. –Zrobiła się zła.
-To jak mam się obronić, gdyby on jednak do mnie celował? –Nie może! Nie pozwolę na to, ale on jest zdolny żeby ją zabić, musi nauczyć się strzelać.
-Chodź ze mną. –Zabrałem broń i wyszliśmy z pokoju hotelowego, chciałem już zamknąć pokój, ale Lucy zaczęła się śmiać.
-Co? –Zapytałem, a ona nie przestawała i wskazała palcem w dół. Kurwa..zapomniałem założyć czegoś na siebie. Wszedłem z powrotem do pomieszczenia i szybko ubrałem się w inne ciuchy.
-Brawo. –Zażartowała ze mnie.
-Ej, czasem mam prawo coś przeoczyć. –Zaśmialiśmy się wchodząc do windy, schowałem szybko broń do tylnej kieszeni kurtki. Wychodząc przy recepcji stała ta zdzira ze sztuczną opalenizną.
Pokręciłem głową i zaśmiałem na widok jej stroju, prawie wyszliśmy, kiedy do nas podeszła.
-Coś cię bawi? – Tupnęła szpilką w podłogę i przeczesała ‘swoje’ włosy za ucho.
-Tak – Lucy szturchnęła mnie lekko w ramię.
-Niall! Przeproś ją. –Rozkazała mi, a ja zajęczałem cicho.
-Przepraszam, że musisz być taką dziwką. –Uśmiechnąłem się, patrzyłem jak jej usta się otworzyły ze zdziwienia. Pociągnąłem ją za rękę i w końcu wyszliśmy z hotelu. Już obawiałem się, że nigdy stąd nie wyjdziemy.
-Jak mogłeś? –Była zdezorientowana. Stanęliśmy obok zaparkowanego motoru.
-To jest zwykła dziwka. –Odpowiedziałem jak najprościej potrafiłem.
-Ale skąd wiesz? –Po woli doprowadza mnie do nerwów, uniosłem ją i posadziłem na motorze.
-Cicho już. –Pocałowałem ją w czoło, jej mina dopowiadała się odpowiedzi. Usiadłem przed nią i ruszyliśmy z głośnym odpaleniem. Jechałem z niedozwoloną prędkością, tak jak zwykle. Czułem przygniatający się gips do mojego boku, już nawet mam tam siniaka. Zaśmiałem się i bezpiecznie wykręciłem w główną uliczkę.
-Gdzie jedziemy? – Zapytała.
-To niespodzianka. –Odpowiedziałem jej, przyspieszając tępo.
Po ok. 20 minutach jazdy wjechaliśmy na pustą łąkę. Podałem dziewczynie rękę, po czym podałem jej broń. Lucy podniosła brwi.
-Nie wiem co mam robić. –Stanąłem za nią obejmując rękami broń, którą trzymaliśmy teraz razem. Jej ręce całe drżały, nachyliłem się do niej i szepnąłem jej do ucha:
-Spokojnie księżniczko. –Mogłem tylko wyobrazić sobie jak jej ciało właśnie przebiegły dreszcze.
-Celuj ostrożnie do tego konaru drzewa co jest przed tobą. –Kiwnęła zdenerwowana głową. Lucy nacisnęła spust, ale się zdziwiła. Zaśmiałem się z niej.
-Musisz załadować magazynek. –Pokazałem dziewczynie jak to się robi, słuchała mnie uważnie i wróciliśmy do poprzedniej pozy.
-Przed siebie, na wprost ciebie, to nie jest trudne. –Przycisnęła wargi i pierwszy strzał wydał się na całe pole. Zobaczyłem na konar, w sam środek! Klasnąłem w ręce.
-Dobry strzał jak na pierwszy raz! –Lucy ponownie postanowiła strzelić, tym razem sama, załadowała, wymierzyła cel i strzeliła. Wow, nie spodziewałem się tego. Ona jest w to dobra.
-Dobrze, a teraz zestrzel tę butelkę. –Podniosłem pustą szklaną butelkę na konarze. Kiedy jej jeszcze nie odłożyłem wydał się strzał, butelka mi wypadła z rąk. Upadłem na ziemię, kurwa Luc.
Złapałem się za ramię, zaczęła się sączyć krew, boli jak cholera. Zacząłem przyciskać ranę. Spojrzałem na dziewczynę, która trzymała dłoń na twarzy, nie mogła uwierzyć w to co się właśnie stało, była sparaliżowana, stała w miejscu.
-Lucy! Zadzwoń do Tom’a, nie na pogotowie! –Rozkazałem jej, a ona nerwowo szukała w listach kontaktów.
-To on ci założył wtedy gips. –Powiedziałem ledwo przez ból, który mi sprawiała krwawiąca ręka.
-Halo? Tom, potrzebujemy pomocy, Niall ma przestrzeloną rękę, jesteśmy na łące zaraz za wjazdem do miasta, na końcu lasu. –Dała wskazówki mojemu znajomemu i się rozłączyła.
-Przepraszam. –Kucnęła obok mnie i zdjęła z siebie moją bluzę, po czym rozdarła kawałek swojej bluzki. Zawiązała wokół rany.
-Wybacz mi  nie chciałam, po prostu to jakoś tak samo z siebie wystrzeliło… –Zaczęła się spowiadać, ale jej przerwałem.
-Już dobrze, Luc. Mogło być gorzej. –Zaczesałem jej pasmo włosów i pocałowałem. Kurewsko boli, ale chociaż jej pocałunek sprawia przyjemność. Siedziała przez cały czas przy mnie, do tej pory jak Tom przyjechał.
-No nieźle stary –Kucnął koło mnie i wyjął apteczkę. Zaczął przemywać ranę, syczałem z bólu. Po chwili dodał:
-Kula cię mocno zadrapała, nie przebiła kości, ale trzeba to zszyć. –Powiedział. Pomógł mi wstać i usiadłem na jego tylnym siedzeniu. Zaczął przygotowywać potrzebne rzeczy, Lucy usiadła obok mnie i się przyglądała. Uśmiechnąłem się do niej.
-Naprawdę przepraszam. –Znowu..
-Oh przestań, to nic. –Odpowiedziałem.
-Jasne! Jak nic, przecież to ciężkie obrażenie Niall. –Nie marudź.
-Było minęło, niechcący to zrobiłaś. –Odpowiedziałem. Tom założył rękawiczki i dał mi znieczulenie, po czym napiąłem mięśnie i poczułem mrowienie. Nie był to ból, nie czułem nic, widziałem jak to zszywał, raz, drugi, trzeci. Spojrzałem na dziewczynę, patrzyła na to przez ręce.
-Boli? –Zapytała.
-Nic, a nic. –Uśmiechnąłem się i Tom skończył. Zakleił jakimiś plastrami. Wyglądam jak frankenstein.
Podziękowałem mu i powiedziałem, że się odpłacę innym razem. Wsiedliśmy na motor i teraz przestrzegałem prawa bo za bardzo nie mogłem przyciskać dłoni.
Gdy już zaparkowałem, Lucy pomogła mi zejść.
-Mamy teraz oboje opatrunki. –Zaśmialiśmy się i wjechaliśmy na piętro. Wpadliśmy do pokoju, nie tego samego, bo rzeczy były powywracane. Co do chuja?
_________________________________________________

Tom Smitch 24 lat.
'Jestem tylko lekarzem'


CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Hej jest już następny rozdział, mam nadzieję, że wam się spodobał. 
Proszę skomentujcie, chce wiedzieć co sądzicie od początku do końca, to dla mnie ważne.
Ilysm @Horan__HugMe x 
__________________________________________________ 

czwartek, 18 września 2014

18. Chce cię spróbować



~Lucy

Niall wpadł do pomieszczenia cały zdyszany i zdenerwowany. Porwał Liam’a, ale kto? Ten Harry?
Ma przechlapane, nie wiem jak się z tego wywiną. Będzie mu ciężko go uratować, widzę po nim jak mu zależy na tym, aby dorwać tego cwela i go rozszarpać. Usiadł na łóżku trzymając w rękach farbę, po co mu do cholery farba?! O nie, na pewno nie. Po długiej ciszy chłopak odezwał się:
-Lucy, jeśli chcesz ze mną gdziekolwiek jeździć musisz ściąć włosy i je przefarbować, proszę –Powiedział nawet nie patrząc się na mnie, jakby mówił do siebie, znowu.. Dosiadłam się do niego i nie mam innego wyboru muszę to zrobić, kurwa czemu ja zawsze przy nim tak szybko ulegam?
-Dobrze. –Wzięłam od niego tą farbę i weszłam do łazienki. Stanęłam przed prysznicem i nachyliłam głowę. To jest głupie, wszystko jest głupie. Nie lepiej mnie wypuścić ? Czemu ja? Nadal zadaję sobie to pytanie, w dzień i w nocy o tym myślę. Moje życie nigdy nie było i nie będzie dobre. Wiecznie będę mieć jakąś przeszkodę. Trzeba je ściąć, przeszukałam wszystkie szafki. Są, dobra one odrosną.
Nie co się bać są gorsze rzeczy. Po woli ścięłam, dość równomiernie. Na tyle ile potrafię, nie jestem fryzjerką do cholery. Kiedy skończyłam je ścinać, przyszła kolej na farbowanie. Obym nie wyszła stąd jak jakiś klaun. Nałożyłam rękawiczki i zmieszałam tubę farby pędzlem. Naprowadziłam na włosy starannie ciemną papkę, dobra jakoś idzie. Nienawidzę patrzeć na siebie w lustro to okropne, nigdy nie widziałam siebie w brązowych włosach. Amy ma szatynowe. Amy.. Co się z nią dzieje? Moje ciało przebiegły dreszcze na myśl o niej, czuję się jakbym jej nigdy nie znała. Dlaczego jej tutaj nie ma?
Bardzo za nią tęsknię, a prawie często o niej zapominam. Nie mogę, ja chce wrócić do domu, ale wtedy mnie zabiją. Kiedy skończyłam, przesiedziałam na blacie z 40 minut. Wszystko mi zdrętwiało, spłukałam włosy, resztki farby spłynęły. Szybko je przeczesałam i wysuszyłam, czuję się łysa. Ok, chwila prawdy, muszę się zobaczyć w lustrze. Zamknęłam oczy i przeszłam do lustra, po woli je otworzyłam. To nie ja, ja tak nie wyglądam. Jestem inna. Nie jest dobrze, ani źle, jest po prostu zwyczajnie. To krepujące, teraz wyjść do Niall’a. Pomyśli, że wyglądam jak szkaradnica, nie mogę o tym myśleć. Czemu przejmuję się jego zdaniem. Nie będę się nim przejmować co on myśli.
Wyszłam z łazienki, chłopaka nie było na łóżku, gdzie on jest? Przeszłam do salonu, oh siedzi na kanapie i coś czyta. Spojrzał na mnie pierwszy raz, opuścił wzrok i po raz kolejny tym razem o wiele szybciej, jego oczy się poszerzyły. Aż tak źle? Wiedziałam. Odłożył książkę podchodząc do mnie przygryzł wargę, kurwa nie rób tego! Stanął przede mną i zaczął przejeżdżać palcami po moich włosach.
-Wyglądasz inaczej. –Jego oczy, ten błysk, boże czy on się rumieni?! Tak, on to robi.
Nachylił się nade mną i złożył czuły pocałunek na moich ustach.
-Ale nadal jesteś moją Lucy. –„Moją” nie jestem twoja Niall. Kiwnęłam głową i usiadłam na jego poprzednim miejscu.
-Ciekawe? –Chwyciłam książkę i przeczytałam tytuł „Niechciani” . Jakiś kryminał, może kiedyś napiszą książkę o mnie jak mnie porwał jakiś chłopak? To okropne. Tylko w każdej tej książce swoje ofiary zabijają, a mnie jeszcze nie zabił.
-Taa. –Podszedł do mnie zabierając ode mnie książkę. Odłożył ją na miejsce i usiadł obok mnie. Cały czas mnie się przyglądając. To krępujące, halo.
-Jesteś piękna. –Nie mogę się zarumienić, nie teraz. Czuję jak moje policzki pieką. Czuje jak Niall przykłada dłoń do mojego nagrzanego policzka. Czuję jak jego ręka drży.
-Kiedyś..kiedyś cię w niego zraniłem..przepraszam. –wydarzenie z tamtego dnia od razu mi się przypomniało, cholernie bolało. On czuje się winny, dobrze. Nie rozumiem do tej pory czemu to zrobił. Wiem, że się na mnie wtedy wkurwił, ale jego zachowanie było niestosowne, tak jak i zazwyczaj. Jest nieuprzejmy, wredny, chamski, nie wychowany. Ale dla mnie już taki nie jest, dla mnie jest miły, opiekuńczy, troskliwy, zabawny. On jest sobą, a nie udaje kogoś onnego kim nie jest. To ja go zmieniłam.
-Przepraszam. –Powtórzył spokojnym cichym głosem przytulając mnie. Czy on zawsze musi tak wszystko wspaniale kończyć? On jest jak miś do przytulania, który cię chroni. Boże o czym ja myślę?
-W porządku. –Odpowiedziałam i się uśmiechnęłam. Chłopak odwzajemnił uśmiech. Nie chce żyć przyszłością, co się z nim stanie, że pójdzie zapewne do więzienia. Chce żyć chwilą, teraz. Teraźniejszością.
Kiedy miał coś powiedzieć znienacka rzuciłam się na niego. Nie spodziewał się tego odemnie, dlaczego ja to zrobiłam? Teraz on leży pode mną, a ja siedzę na nim okrakiem. Zaczęłam się śmiać, on również. Po chwili przestaliśmy i znowu ta niezręczna cisza. Poczułam lekkie pchnięcie w dół, jestem od jego twarzy kilka centymetrów. Czuję jego ciepły oddech, przypomina mi się tamten raz kiedy to ja byłam pod nim, a teraz role się odwróciły. Nie czekał ani chwili dłużej wpił się w moje usta. Zaczął dość nachalnie, czuje jak jego ręka jeździ po moim ciele. Jego usta są idealne, one wpasowują się w moje w każdym calu.
Czuję już mrowienie w brzuchu. Te uczucie jest zawsze rano kiedy otworzy oczy i na mnie patrzy. Jego oczy są wtedy pełne życia. Zaczęłam całować jego skórę na szyi. Pachnie za dobrze. Prawie podskoczyłam kiedy chłopak uszczypnął mnie w pupę. Zostałam przekręcona na dół. Teraz on jest nade mną. O nie.
Jego pocałunki na mojej skórze sprawiają jeszcze większe dreszcze, ciepło. Jego ciało mnie ogrzewa. Czuję się bezpieczna. Jego głowa zniża się za szybko w dół.
-Chce cię spróbować. –Jego oczy powędrowały na mnie. Kiwnęłam głową.
-Powiedź coś, chce cię usłyszeć. –Rozkazał.
-Ja też tego chce. –Co ja wygaduje?! On hipnotyzuje. Lucy! Uspokój się.
Chłopak zrobił szyderczy uśmieszek. Zaczął ściągać moje spodnie. Nie jestem pewna do tego co ma za chwilę dojść. Ale ja go pragnę, bardzo. Poczułam gęsią skórkę na moich nogach. Niall znowu zaczął mnie całować, ale tym razem pocałunki stawały się z każdą chwilą co raz większe. Zdjął jednym ruchem moją bluzkę. Jego włosy łaskotały mnie po brzuchu. Usta chłopaka są składane na moich udach. Są ciepłe, jego dłoń przejeżdża po mojej zimnej skórze. To nie fair, że ja jestem w samej bieliźnie, a on nie. Zatrzymałam go i powiedziałam:
-Kolej na ciebie. –Chłopak podniósł brew i podniósł ręce  w górę.
-Rób ze mną co chcesz kochanie. –Zdjęłam jego bluzkę, czułam jego spojrzenie na moje ciało. Tylko nie to.
-Jesteś idealna. –Opuszkami palców przebiegłam po jego torsie. Moja ręka drżała z każdą kolejną sekundą.
Wziął ją do swojej i przyłożył do swojego serca.
-Ono bije dla ciebie. –Cała byłam rozpalona, to mnie rozwaliło od środka, moje serce wybuchło.
Złapał mnie za nadgarstki i przyłożył do łóżka. Trzymał je cały czas, gdy całował mnie po moim ciele. Jedna ręka puściła drugą kiedy zaczął ściągać moje majtki. Poczułam bijące zimno.
-Na pewno tego chcesz? –Zapytał mnie z troską.
-Tak. –Chłopak zastąpił zimno swoimi palcami, ugięłam się w łuk. Poruszał nimi dość wolno, moje ciało przeszły do tej pory niespotykane mnie dreszcze. Początkowy ból przemienił się w przyjemne uczucie.
Gdy już czułam stan kiedy moje ciało nie wytrzyma, wyjął palce i składał pocałunki na moim brzuchu. Zjeżdżając coraz niżej, aż przeszło przeze mnie cholerne ciepło z jego ust. Skłdał tam pocałunki, poczułam jak jego język przebiega między moimi nogami. Złapałam go za włosy, zaczęłam je ściskać, wydawałam z siebie ciche jęki. Drugą ręką zostałam przygnieciona przez jego do kanapy. Zapomniałam o wszystkim co złe. Moje ciało przeszło dotąd mi nieznane uczucie. Niall przestał i po raz kolejny złożył pocałunek w każdym miejscu mojego ciała.
-To było.. –Nie dał mi dokończyć.
-Niesamowite. –Usiadł obok mnie zakładając bluzkę, a ja swoje ubrania. Nie mogę uwierzyć w to co przed chwilą się stało, on, jego serce, te ciepło. Pocałował mnie w usta i zniknął za drzwiami od pokoju.
Przejrzałam się w lustrze, który był przede mną. Jestem cała czerwona na twarzy. Na ciele mam liczne śliwkowe ślady, które bolały. Mój nadgarstek był cały spuchnięty i został ślad po Niall’u.


~Harry

Rozkazałem mu zejść na dół góry, tak zrobił. Nie mogę się doczekać, aż Horan przyjedzie mu na ratunek.
Wtedy obydwoje stracą życie, tak jak i jego kochana Lucy. Popchnąłem go do środka kawiarni, posłałem spojrzenie do Valentiny, żeby wzięła Liam’a do piwnicy. Usiadłem do pustego stolika, jestem wyczerpany tym chujem. Nie może usiedzieć na dupie do przyjazdu Niall’a. Zapadłem w myślach o tym co zrobię tym trzem jak już będą w paczce. Przerwała mi Valentina, to mojej mamy dawna koleżanka ze szkoły. Jako jedyna umie mówić tu po angielsku.
-Podać ci coś Harry? –Pokręciłem głową i poklepałem miejsce obok. Usiadła koło mnie i zapytała:
-Jak długo będzie tutaj ten chłopak? –Dla mnie może i teraz umrzeć, ale chce żeby to działo się na oczach jego najlepszego przyjaciela.
-Sam nie wiem, muszę czekać, wszystko w swoim czasie. –Wydęła usta i krzyknęła do swojego syna coś co nie rozumiem.
-Zamówiłam dwie kawy. –Jak chcesz, nie mam ochoty na kawę. Wstałem i powiedziałem:
-Idę do niego. –Przeszedłem obok zatłoczonych kolejek do baru i z daleka usłyszałem jej głos:
-A kawy nie wypijesz? –Daj mi spokój babo, otworzyłem skrzypiące drzwi i wszedłem do środka. Chłopak był już przywiązany do krzesła, tak jak trzeba. Był cały spocony, zapaliłem światło i usiadłem przed nim na zakurzonym stole. Patrząc się na jego zaklejone usta wyjąłem papierosa i zapaliłem.
-Więc czekamy na twojego zbawiciela Payne. –Chłopak nadal nie zmieniał wyrazu twarzy, była wciąż zła. Na mnie, to i lepiej wszyscy są źli na Harry’ego. Wypuściłem dym drwiąc z Liam’a.
-Nie mogę się doczekać, aż zobaczysz jak twarzyczka tego dupka będzie krwawić od moich pięści. –Liam wydał z siebie jakiś dźwięk, ale nie mogłem dosłyszeć.
-Co? Co mówisz? –Podszedłem do niego i z całej siły odkleiłem mu taśmę. Wydarł się na całe pomieszczenie. Uderzyłem go z całej siły w mordę i powiedziałem:
-Zamknij się bo cię zabiję teraz. –Czułem jak szybko oddycha, pot mu ściekał z czoła. Biedaczek się zmęczył. Odwróciłem głowę szukając jakiegoś napoju. Zauważyłem wodę na końcu piwnicy. Podałem mu ją i powiedziałem:
-Ups, sam jej nie otworzysz, może ci pomogę. –Odkręciłem korek i ochlapałem jego twarz całą zawartością butelki. Zacząłem się śmiać z niego, taki niewinny. Trzeba było nie podejmować się tej pracy.
-Jesteś żałosny. –Tylko to usłyszałem z jego ust. Ja żałosny? To ty nim jesteś! Uderzyłem pięścią go w twarz, jego krew zaczęła się sączyć z potem. Przewróciłem krzesło razem z nim i usiadłem na swoje miejsce. Krew plami podłogę, jego twarz nadal jest ta sama. Trzeba przyznać ma stalowe nerwy.
-Później to posprzątasz. –Rozkazałem, wydychając dym. Teraz to ja wami rządzę. 
_______________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Hej, wiem nie dodawałam długo rozdziałów, nie miałam weny, dzisiaj zaczęłam pisać. Pierwszy raz pisałam część 18+ więc wiecie jakby były jakieś pomyłki to uwierzcie nie wiem jak pisać, trochę czytam innych ff i z nich to czerpię. Nie piszę na początku rozdziału, że to czytasz na swoją odpowiedzialność, jak i tak każdy to przeczyta. Więc, rozdziały będą teraz obowiązkowo dodawane co tydzień w środy, obiecuję. 
Jeszcze raz przepraszam za tamto. Mam nadzieję, że mnie zrozumieliście, że każdy czasem nie ma weny. 
Proszę o skomentowanie rozdziału, te komentarze są dla mnie ważne, a nie jak niektórzy wejdą przeczytają i nic nawet nie napiszą. 
Ilysm @Horan__HugMe x

niedziela, 31 sierpnia 2014

17. Chcesz mi o czymś powiedziec?

~Niall

Skończyliśmy jeść i w mojej głowie jest pytanie, kto mógł zadzwonic po naszyjnik? Podejrzewam Harry’ego, który nie dawał znaku życia o sobie około tygodnia. Albo ktoś inny, ale kto?
-Podobno jeszcze jedna osoba się zgłosiła po naszyjnik. –Powiedziałem i przekręciłem głowę w stronę dziewczyny, która przełączała kanały. Zamyśliła się przez chwilę i wyłączyła telewizor. Skupiła wzrok na dywanie.
Machnąłem jej przed twarzą rękami, nagle powiedziała:
-To mogłabyc Am.. –Przerwała i udawała, że nic nie mówiła. Skrzywiłem minę, wiem że ona się domyśla kto to mógł być.
-Kto? –Zapytałem dosc niskim, ale spokojnym głosem.
-Amy. –Amy? Siostra Zayn’a? Nie wspominała mi, że ma przyjaciółkę, debil ze mnie na pewno ma dużo przyjaciół. Ona musi ciężko przeżywac porwanie Luc, pokręciłem głową żeby wyrzucic te myśli z mojej głowy jak najszybciej. Nie chce, żeby ona mnie opuściła, ja ją potrzebuję. Ona tego nie czuje co ja do niej, nigdy wcześniej nie poznałem takiej osoby. To najgorsze co może być, morderca który jest zadurzony w swojej zdobyczy. Inne kobiety odpycham, tamte jedzą mnie spojrzeniem, a ona jest inna. Może to ona mnie zmieniła? Zamyśliłem się, muszę załatwic sprawę z komisariatem, pojadę tam jutro. Jedno pytanie, czy rozpoznają Lucy? W wiadomościach aż huczy na jej temat. Nie poddam się.
Teraz muszę ją ukrywac, jak tylko potrafię.
-Jutro pojadę na komisariat. Zostaniesz w Irlandii. –Powiedziałem jakby do siebie, ale dziewczyna zdziwiła się.
-Nie mogę sama zostac, to jest zbyt niebezpieczne. –Pod jakim względem niebezpieczne, nie mogą jej znaleźć. Sam nie wiem co mam robic, po prostu musi przejść metamorfozę. Brzmi to banalnie, ale nikt nie powinien jej rozpoznac w brązowych włosach i trochę krótszych. Głupie, ale tylko tak jej nie rozpoznają.
-Lucy, pojadę do sklepu niedługo wrócę. –Dziewczyna niepewnie pokiwała głową. Wstałem i wyszedłem z pokoju hotelowego. Stanąłem naprzeciwko windy, zobaczyłem kątem oka jakąś postac, odwróciłem głowę i była to wytapirowana brunetka, która patrzyła na mnie od góry do dołu.
Zatrzymała wzrok na mojej twarzy, wyszczerzyła do mnie zęby, patrzyłem się na nią z niesmakiem, a gdzie jej chłoptaś? Powoli do mnie zaczęła podchodzic, stałem wryty i chciałem zobaczyc co zrobi dalej. Stanęła na palcach i szepnęła mi do ucha:
-Pokój 54, teraz. –Winda się otworzyła. Jej głos nie zrobił na mnie wrażenia, tak samo jak i ona.
Uśmiechnąłem się i pokręciłem głową. Przyszła mi pewna myśl do głowy.
-Mam lepszy pomysł. –Powiedziałem, a dziewczyna przygryzła dolną wargę. To na mnie nie działa.
Nagle zacząłem biec do schodów, zauważyłem że ona się nie poddaje i biegnie za mną. Chętnie popatrzę na twój pomarańczowy sprej, który spływa z ciebie. Szybko wbiegłem na schody, odwróciłem się na moment, była cała zdyszana i rzeczywiście, samoopalacz już jej spływał. Zacząłem się śmiac na całą klatkę. Jej mina była niezadowolona.
-Wal się dupku. –Wyszła, 1-0 dla mnie, barbie. Teraz spokojnie zszedłem.
Wychodząc z budynku przyjrzałem  się posągowi przedstawiającego anioła.
Odpaliłem silnik i podjechałem do najbliższego sklepu.
Nie mam pojęcia jak Lucy zareaguje na mój pomysł, zapewne mi nie pozwoli, ale jeśli chce choc oddychac świeżym powietrzem i widziec ludzi to powinna się posłuchac.
Chce dla niej jak najlepiej, robię to jak tylko potrafię. Żałuję niektórych rzeczy, które jej zrobiłem, bądź powiedziałem. Zapewne tego nie widzi, ale ja o tym myślę i żałuję.
Podszedłem do działu z kosmetykami, chwyciłem za ciemny brąz. Mam nadzieję, że taki będzie dobry.
Poczułem wibracje w kieszeni, wyjąłem telefon i spojrzałem na ekran. Liam.
-Halo? –Zapytał szybko i słuchałem jak sapie mi do słuchawki, biegł?
Ciężko oddycha, kurwa co mu jest.
-Co jest stary?! –Krzyknąłem prawie na cały sklep, parę głów odwróciło się w moją stronę, ale teraz mnie to nie obchodzi.
-Ha..rr… -Usłyszałem upadający telefon i głośny krzyk. Mój puls podskoczył, ścisnąłem pięści i zacząłem biec. Kurwa, muszę zapłacic, jebana farba. Ludzie mnie obserwowali, pewnie myślą że jestem psychopatą, tak jestem.
Kiedy już zapłaciłem, pojechałem z powrotem do hotelu. Zastałem pusty pokój, przestraszyłem się jeszcze bardziej. Kurwa, gdzie ona jest. Usłyszałem spuszczającą się wodę, odwróciłem wzrok w stronę łazienki, Lucy. Trochę mi ulżyło, ale co z Liam’em? Dziewczyna zauważyła jak się zachowuje i zapytała się:
-Co się stało? –Podeszła do mnie i złapała mnie za ramię.
-Porwał Liam’a. –Powiedziałem, jestem cholernie zdenerwowany, on nie ma prawa dotknąc moich przyjaciół. Kurwa, zlokalizowac telefon, za nim go roztrzaska. Nie odzyskałem od Lucy żadnej odpowiedzi, nie powie spokojnie, bo już nigdy nie będzie spokojnie.
Przeczytałem ulotkę hotelu, potrzebny mi komputer do namierzenia.
Jest! Biblioteka, akurat czynna.
-Poczekaj zaraz wrócę. –Kiwnęła głową, nic innego nie może zrobic.
Zbiegłem na sam parter, udałem się jak najszybciej do komputera.
Każdy się na mnie gapił jak na wariata, znowu. Dla mnie to nie nowośc.
Lokalizacja zakończona, obiekt znajduje się w San Marino Del Dragone 46, we Włoszech.
Usłyszałem głos mówiący do moich słuchawek, zamarłem.
Moja szczęka opadła, słyszałem tylko walenie mojego serca. Biło jak opętane.
Jeśli on zabił Liam’a, a jeśli nadal żyje? Muszę po niego jechac, nie zostawię go.
Sukinsyn Harry, pożałuje tego jak nigdy wcześniej.

~Liam

Wracam ciemną drogą do domu, akurat musiało mi się zepsuc auto. Tak to bym siedział i jechał spokojnie do domu, a teraz mam pewność, że ktoś mnie zaatakuje.
Moja okolica słynie z takich bandziorów, nie mówiąc ja jestem jednym z nich, tylko że oni zabijają niewinnych ludzi. Ja po prostu wykonuje swoje zlecenia. Moi rodzice nie wiedzą czym się zajmuję, tak samo dziewczyna. Gdyby się dowiedzieli znaleźliby się chyba w psychiatryku.
Niechciałem tej roboty, ale niebyło nas stac na utrzymanie mieszkania, więc pewnego razu poszedłem do pobliskiej kawiarni i tam siedział Harry, wtedy to się zaczęło. Usłyszał moją rozmowę o pracę, że potrzebuje pieniędzy i wtedy do mnie podszedł. Za pierwszym razem się krępowałem i niechętnie do tego podchodziłem, a teraz jest to dla mnie codziennośc. Podejrzenia moim rodzicom nie unikają, cały czas wypytują dlaczego mnie nie ma w mieście przez tyle tygodni, chociaż sam mieszkam i jestem dorosły to i tak o mnie się troszczą jak o małe dziecko.
Skręciłem w główną alejkę, jeszcze tylko parę przecznic i będę na miejscu. Słyszę z daleka samochód, przejechał obok mnie. Czarny van, coś tu nie gra, przejechał kilka metrów dalej i mocno zahamował. Drzwi od kierowcy się otworzyły w nich był..Harry. Kurwa co on tu robi, mam uciekac czy zostac.
Dośc odważnie do niego podszedłem tak jak i on. Ubrany cały na czarno, jak zwykle. Z daleka było czuc te mocne perfumy, od których aż oczy pieką. Ale miał poobijane oko, strupy na ustach. Od razu widac, że wpadł w bójkę.
-Liam, chcesz mi o czymś powiedziec? –Zapytał wesołym, ale chamskim głosem. Coś ukrywa. Ale tak jak i ja, ukrywam tylko jedną małą rzecz, o której on nie może się dowiedziec. Pokręciłem przecząco głową.
Chłopak podniósł brwi i przytaknął.
-Więc nie wiesz, ale szanowny pan Eric wszystko mi powiedział co planujecie z Horan’em. Mogłem się domyślic, choc nie mogłem działac wcześniej, to już dawno bym was zabił.
Przełknąłem ślinę i myślałem co powiedziec, musze cos wymyśleć, żeby mi uwierzył że to nie prawda co mówił Eric. Jak on mógł to zrobic, kurwa najlepszy przyjaciel. Jestem w dupie.
-Więc, to nie jest tak, my po prostu.. –Nie dał mi skończyc bo dał mi z kolana prosto w czułe miejsce. Zwinąłem się w kłębek, poczułem uderzenie w brzuch. Zajęczałem z bólu. Na własnych siłach wstałem i zacząłem biec przed siebie. Jak najdalej od niego.
-Jeśli Horan chce pogrywac to z chęcią przyjmę zaproszenie. –Usłyszałem z daleka, mój oddech stawał się coraz cięższy, coraz wolniej biegłem. Usłyszałem pisk opon, Odwróciłem się, wysiadł z auta i zaczął mnie gonic. Przyspieszyłem tępo jak tylko potrafiłem. Próbowałem wyjąc telefon, na nic. Za szybko biegnę.
Poczułem pchnięcie do tyłu, upadłem na ziemię. Uderzenie w twarz butem wydawało się dobrym pomysłem, ale nie miałem siły na nic. Jestem wyczerpany, nie poddam się. On nie zmęczył się ani trochę, od niego nie da się uciec. Kucnął nade mną i powiedział:
-No stary nie udało ci się tym razem, a teraz Horan się trochę pomęczy. –Przyłożył do mojej twarzy szmatkę nasączoną płynem usypiającym.

Hałas, ciemność, inny język. Tylko to słyszę, mam zawinięte oczy, ręce i nogi. Nie mogę się ruszyc, wsłucham się w dosc szybki, niezrozumiany język. To jest hiszpański..nie włoski!
Jestem we Włoszech, przynajmniej wiem gdzie jestem, jak ja tu dojechałem? W końcu to Harry, on wszystko potrafi. Ludzie mówią jakby z góry, a ja jestem w ciemnym pomieszczeniu gdzieś na dole. Ciemne to ono jest bo nic nie widzę przez szmatkę, ale zapewne jestem w piwnicy.
Hałas wydobywa się z góry, jakby jakiś bar. Ludzie rozmawiają, śmieją się, biegają, kłócą.
Dośc dużo wiem, teraz wystarczy się stąd wydostac. Dziś mam szczęście, bo akurat zabrałem nożyk od mojego ojca. Napiąłem mięśnie i rozciągnąłem wystarczająco mocną taśmę. Wyjąłem nożyk i rozciąłem na ślepo obydwie taśmy. Rozwiązałem szmatkę i nie widziałem nic oprócz, piwnicy obłożonej cegłami. Okna były porośnięte winoroślami, a z nich był widok na wielką górę i nogi przechodzących ludzi.
Teraz wystarczy wyjsc, drewniane stare drzwi znajdowały się na końcu schodów. Głosy były coraz bardziej słyszalne, aż w końcu wychyliłem trochę. Przede mną były dwie starsze kobiety przyjmujące zamówienia i paru kucharzy w młodym wieku, wszyscy oliwkowej cery. Przed nimi było pełno ludzi, siedzieli przy miętowych stolikach. Jedli różne włoskie potrawy. Zza myślenia się, jedna z kobiet do mnie podeszła i powiedziała coś nie w moim języku. Podniosłem ręce w znaku, że nie rozumiem. Patrzyła się na mnie groźnie, następnie reszta pracowników. Truchtem wybiegłem z małej restauracji.
Światło oświecało całą moją twarz, nic nie widziałem oprócz wielkiej góry przede mną i sporo ludzi. Ale czemu Hary przywiózł mnie tutaj? To są jego znajomi? Muszę stąd uciekac. Ruszyłem przed siebie, odwróciłem się i w drzwiach z których uciekłem stał on. Kurwa, znowu.
Przyspieszyłem, ciężej oddycham, nogi odmawiają pracy. Wbiegam pod górę. Spojrzałem w dół jest on dosc blisko. Ale nadal mogę mu uciec. Musze zawiadomic Niall’a, wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer. Odebrał dosc szybko.
-Halo? –Powiedziałem zdyszany, ale wciąż biegłem.
-Co jest stary?! –Niall krzyknął do słuchawki, góra jest coraz trudniejsza do przebycia. Ledwo co oddycham, dam radę nie poddam się!
-Ha..rr   -Nie dokończyłem imienia Harry’ego bo ten mnie złapał za nogę i zaciągnął w dół. Telefon wypadł mi z dłoni, już po mnie. Był wkurwiony, jego źrenice są powiększone. Ledwo co ze mną oddycha.
-Pożałujesz tego Payne, to będzie bolesna, wolna śmierc. –Wysyczał do mnie przez zęby, cały spocony.

Nie miałem siły nawet go kopnąc. Nie uda ci się Harry, on po mnie przyjedzie.
________________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Hej wszystkim wiem że nie dodawałam rozdziału dosyc długo, ale nie miałam weny, pustka, zero. Wybaczcie. Ale proszę chce żebyście to skomentowali, jesli się wam spodobał, nawet jeśli nie, ja muszę to wiedziec. 
Skomentujcie proszę. Btw, przejdę do tego, że jutro rozpoczęcie roku, więc powodzenia i damy radę.  
Ilysm @Horan__HugMe x 

środa, 27 sierpnia 2014

Ważna informacja!

Hej tu @Horan__HugMe rozdział będzie dodany jutro, piszę na wszelki wypadek jakbyście czekały, więc do jutra! x

czwartek, 21 sierpnia 2014

16. Dlaczego ja?

~Niall

Dałem jej gest, aby poszła za mną, tak zrobiła. Usiedliśmy na środku pokoju po turecku naprzeciwko siebie. Dziewczyna zaczęła chyba się krępowac bo bawiła się opuszkami palców. Więc przerwałem chwilę ciszy, mówiąc w co będziemy grac.
-Chciałem zagrac w pytania i odpowiedzi. –Dziewczyna podniosła na mnie wzrok i skinęła głową.
Chciałem ją poznac bliżej, znam ją dobrze, ale chce jeszcze lepiej. Muszę się od niej dowiedziec najwięcej szczegółów. Przeczuwam, że ona ode mnie też wyciągnie podchwytliwe pytania.
-Więc ty zaczynasz, panie pierwsze. –Uśmiechnąłem się, a dziewczyna pokręciła głową i się zaśmiała. Zmarszczyła czoło i opuszczając głowę powiedziała:
-Dlaczego ja? –Lucy ponownie się na mnie spojrzała i znów na dywan. Zaczęła obrysowywac palcem wyszyty wzór materiału. Dobrze wiedziałem, że zapyta się o taką rzecz. Nachyliłem się przed nią i powiedziałem:
-Miałem takie zlecenie. –Dziewczyna zniżyła ramiona, nadęła się i powiedziała:
-To już wiem, chce wiedziec czemu ja tu jestem? –Zaczęła się trochę denerwowac, powróciła do tego co robiłą przed chwilą i oczekiwała na moją odpowiedź.
-Kiedyś Harry pracował dla twoich rodziców, oni byli zawodowymi szpiegami, byli lepsi niż FBI, lepsi niż wojsko, oni razem mogli roznieść cały świat, więc jakby ci to powiedziec, twoi rodzice nie zginęli w wypadku. –Spojrzałem na nią, a jej wzrok od razu spoczywał na mnie, jej wyraz twarzy chciał więcej szczegółów.
-Zabił ich Harry. –Dziewczyna skamieniała, poczym kiwnęła głową i nie miała zamiaru puścic ani jednej łzy, powstrzymała się, ale nie na długo. Jedna łza zleciała jej po policzku, potem następne. Podniosłem się z miejsca i usiadłem obok niej, otarłem każdą po kolei z łez i powiedziałem:
-Zabijemy chuja, będzie dobrze. –Dziewczyna odwróciła do mnie wzrok, jej oczy były całe czerwone, nadal jest piękna i powiedziała:
-Przysięgasz? –Przełknąłem ślinę i z odwagą odpowiedziałem:
-Tak. Nie płacz już. –Otuliłem ją, poczułem jak owija ręce wokół moje talii wkładając rękę pod kurtkę. Kiedy wszystko wróciło do normy teraz nadeszła kolej na mnie.
-Teraz ty. –Skinąłem głową i powiedziałem:
-Robiłaś już to? –Dziewczyna wiedziała o co mi chodzi, zauważyłem że jej policzki się czerwienią.
-Nie. –Chciałem coś powiedziec, ale mi przerwała i dodała:
-Nie mów nic o zajściu kiedy wracałam ze szkoły. Chce o tym zapomniec, ale nie mogę. –Niechciałem jej o tym wspominac, widac że był to dla niej szok, nigdy w życiu bym na to nie pozwolił. Sprałbym tego gościa do nieprzytomności za tamto zdarzenie. Cholernie się nią przejmuję i martwię, nie chce aby stała jej się krzywda. Mogłem nie pytac o to, ponieważ teraz pewnie myśli że jestem zwykłym dupkiem, który chce tylko tego. Ale ja chce jej szczęścia, to się liczy.
-Przepraszam. –Mój uśmiech znikł i poczułem się winny.
-Nic się nie stało, w porządku. Teraz ja. –Uśmiechnęła się na tyle ile dzisiaj potrafiła. Przecież jeszcze dwie godziny temu więziono ją w piwnicy.
-Czego się boisz? –Te pytanie mnie ugięło, poczułem pustkę wszędzie, w każdym miejscu. Nagle zacząłem przypominac sobie zdarzenia da mnie ważne z przeszłości. Od małego, aż do momentu kiedy zaczęła mi być bliska Lucy.
-Utraty kogoś ci bliskiego. Tego chyba się boję. –Powiedziałem, zbytnio udając, że tym się nie przejmuję.
-Jestem ci bliska? –Podniosłem wzrok i moje przypuszczenia czy Lucy jest mi bliska, wychodziły pozytywnie, ona jest mi cholernie bliska. Ale nie chciałem się przyznawac, więc powiedziałem:
-Teraz moja kolej. –Uśmiechnąłem się, a zaraz po mnie dziewczyna.
-Boisz się mnie? –Lucy się zamyśliła, chyba pomyślała o tym kiedy zadałem to samo pytanie jej w kuchni.
-Czasami. –Nie bój się.
-Czemu? –Spytałem.
-Bo często wypadasz spod kontroli, za często masz dużą adrenalinę. –Jestem niebezpieczny dla wszystkich, nie byłbym taki gdyby ta praca.
-Przepraszam. –Znowu.
-W porządku, teraz moja kolej. –Poprawiła usiedzenie i powiedziała:
-Opowiedz mi o swojej mamie. –Znowu we mnie pękło, nie chcę jej o tym mówic, to okropne.
-Ok. Miała na imię Maura, była cudowną kobietą, zawsze się o mnie troszczyła, ale ja ją olewałem, miałem ją w dupie. Widziałem pare razy jak płacze z tego powodu, że ma tak okropnego syna jak ja. Kochałem ją, ona mnie, ale nie okazywałem jej tego, a ona mi tak. Pewnego razu, pożałowałem tego, że ją tak odpychałem, to było lato, wróciłem późno do domu i kiedy wszedłem, nikogo niebyło, cisza. Pobiegłem na górę do pokoju rodziców, tam czekała mnie najgorsza rzecz jaką człowiek może zobaczyc na własne oczy. Nieżywą matkę, która leżała w kałuży krwi. To najgorsze uczucie, jakie można poczuc. W kostnicy badali jej ciało, tam uzgodnili, że ją zgwałcono, a następnie zabito. Wszędzie o tym huczało, w telewizji, gazetach, za granicą. Wtedy uciekłem z domu po miesiącu od tego miejsca. Było mi z tym ciężko. Siedziałem w jednym miejscu i nie myślałem o niczym. Miałem pustkę, inni uważali, że popełniłem samobójstwo, a inni że uciekłem. Nasz ojciec w ogóle się mną nie przejmował, tak samo Greg’iem. Zostawił nas, czasem jego oskarżałem o to, że on to zrobił, ale był zbyt miękki i tchórzliwy. Policja zaczęła mnie oskarżac o zgwałcenie i zamordowanie.  –Spojrzałem na dziewczynę, która zaraz powiedziała:
-Niall, byliśmy w podobnej sytuacji, więc w większym stopniu wiem co czujesz. –Zgodziłem się i powiedziałem:
-Tęsknisz za znajomymi? –Spytałem, na pewno tęskni, ona chce stąd uciec jak najszybciej. Zapewne ma mnie w dupie, bo chce tylko śmierci Harry’ego jak ja. Boję się, że mnie opusci. Została mi tylko Lucy.
-Tak, nawet nie wiesz jak bardzo. Każdego dnia rozmyślam nad tym co w danym momencie robią, czy bawią się świetnie, lub czy chociaż mnie pamiętają. Albo rozpaczają nad tym, że zaginęłam. –Lucy pokręciła głową w znaku, że nie wie.
-Przepraszam. –Trzeci raz już. Dziewczyna nic nie zrobiła.
-Lucy..to było moje zlecenie, ja pierwszy raz się spotkałem z czymś takim w tej pracy, że podoba mi się moja zdobycz, przepraszam za te słowo. –Znowu się zarumieniła.
-Czy ja ci się podobam? –Zapytała niepewnie. Kurwa, tak. Twoje oczy, ten dołeczek i ten uśmiech, przez który promienieje. Wszystko jest w tobie idealne.
-Jesteś głodna? –Spytałem, nie chce aby się zadurzyła w mordercy. Ona musi znaleźć normalnego faceta nie takiego jak ja, chociaż cholernie by mnie to bolało, ale i tak nadejdzie ten dzień kiedy ona mnie opuści.
-Nie zmieniaj tematu! –Krzyknęła, wstałem, powtórzyła za mną krok i nie dała mi przejść. Kurwa, nie.
-Proszę daj już spokój. –Dziewczyna nie dawała, musiała wiedziec swoje. Kiedy nie dawała mi przejść, wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku.
-Nie chcesz jesc to idź spac. –Musi mnie kiedyś wymazac z pamięci, będzie jej ciężko, ale musi. Patrzyłem się w jej błękitne oczy, nie zamierzałem pójść, wolałem wpatrywac się w jej oczy. Przybliżyłem do niej twarz, czułem jej oddech, strach czy podniecenie. Może obydwa naraz, pocałowałem ją i poszedłem.
Wyszedłem z pokoju, zamykając ją. Nie chcesz isc, ale jesc musisz, więc przyniosę ci na górę jedzenie. Nie pozwolą mi, ale jakoś to ukryje. Wszedłem do windy i w środku była jakaś kobieta, która cały czas na mnie się patrzyła. Ani na moment nie odwróciła wzroku. Mam dosyc ludzi, wiecznie się gapią. Spojrzałem się na nią poczym kliknąłem na 1 piętro. Jechaliśmy w ciszy. Kiedy wychodziłem, zobaczyłem jak podchodzi do niej wysoki mężczyzna i ją obejmuje. Szli do stolika, kiedy szedłem do bufetu, laska się odwróciła i mi pomachała. Uniosłem brwi do góry i nałożyłem jedzenie sobie i Lucy. Kiedy przechadzałem się z trudnością między stolikami, przeszedłem obok stolika tej brunetki. Puściła mi oczko i popiła wino. Zmarszczyłem twarz i chciałem już być na górze. Szybko wlazłem do windy i na szczęście nikogo nie było. Wyszedłem na holu była sprzątaczka, więc szybko i starannie, aby nie opuścic talerza wbiegłem do pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i poczułem ulgę. Podałem dziewczynie jedzenie.
-Dzięki. –Usiadłem obok niej na łóżku i zaczęliśmy jesc.
-Nie ma sprawy. –Włączyłem TV i akurat były wiadomości…super.
Mówili o jakimś wypadku autobusowym na autostradzie, moje serce się zatrzymało jak pokazali London Eye, na moje nieszczęście mówili o strzelaninie, w której ja brałem udział. Pokazywali wisiorek Lucy, którego zgubiłem. Proszą o kontakt z osobą, która mogłaby rozpoznac go. Wyświetlił się numer. Muszę zadzwonic. Wyjąłem telefon i wybrałem podany numer w telewizji. Po paru sygnałach odezwał się kobiecy głos:
-Posterunek policji, słucham? –Przełknąłem jedzenie i powiedziałem:
-Witam, chciałbym zgłosic, że wisiorek który znaleziono należy do mnie. –Igrałem z życiem teraz. Albo mogli mi go oddac, lub wziąć za faceta, który tam strzelał. Pewnie będę musiał dac jakieś artykuły, że jest mój.
-Dobrze, musimy pana przesłuchac, proszę się zgłosic na komendę w najbliższym czasie. –Spodziewałem się tego.
-A nie mogę po niego przyjechac i zabrac? –Zapytałem.
-Nie, ponieważ zgłosiła się jeszcze jedna osoba. –Odpowiedziała. Jak kto? Kim jest ta osoba?


~Amy

Przeglądałam zdjęcia z młodości, na których byłam z Lucy. Bardzo za nią tęsknie. Kiedy ja zobacze? Czy ona żyje? Nic nie wiem, na razie cisza w sprawie zaginięcia Luc, nie licząc tego, że puszczają cały czas o jej zaginięciu w telewizji, ale i tak z tym nic nie robią. Każdemu wciskają kit, że robią co w ich mocy, a na prawdę opychają się pączkami i popijają kawę. Po woli spłynęła mi łza po policzku kiedy dotarłam do mojego ulubionego zdjęcia, ja i Lucy kiedy przeprowadzałyśmy się do tego domu. Pamiętam to do dziś, obydwie się cieszyłyśmy, że odpoczniemy od wszystkiego. Kocham ją jak siostrę, jest mi bardzo bliska. Nigdy się nie spodziewałam, że ktoś ją porwie. Może to moja wina? Powinnam wtedy jej nie pozwolic zostac i tankowac samej. Nie chce wiedziec co robił jej ten ktoś. Boję się o moją małą Lucy. Nagle usłyszałam w TV o znalezionym naszyjniku. Podniosłam wzrok i zobaczyłam jak policjant w wywiadzie trzyma wisiorek, to jest wisiorek Lucy! O mój boże, na pasku pojawił się telefon, jeśli ktoś poznaje biżuterię. Złapałem telefon i wykręciłam numer jak najszybciej, aż mi się ręce trzęsły.
-Posterunek policji, słucham. –Usłyszałam kobiecy dosc niski ospały głos.
-Dzień dobry, chciałam się zgłosic po naszyjnik z poszukiwań pod Londo.. –Nie dała mi skączyc bo powiedziała:
-Proszę się zgłosic w najbliższym czasie. –Odpowiedziała trochę bardziej w nastroju.
-Dobrze. –Rozłączyłam się i od razu wstałam i nałożyłam buty. Podjechałam pod posterunek i weszłam.
W korytarzu siedział znowu ten przylidupas, kurwa tylko nie on.
-Hej Chris. –Przywitałam się ze sztucznym uśmiechem, ale dosyc aktorskim, żeby się nie obraził.
-Cześc Amy. –O już nie Panno Malik. Jak miło.
-Co tam słychac? –Zapytał.
-Źle, chyba wiesz o tym. –Odpowiedziałam.
-No tak, chcesz może.. –Przerwałam mu.
-Chciałam dowiedziec się o naszyjniku. -Nagle wstał i powiedział:
-A tak! Chodź do Pana Johnsa, czeka na ciebie. –Jaki spostrzegawczy. Na pewno wiedział o tym, że przyszłam tu w sprawie naszyjnika, a ten mnie zatrzymuje. Tracę czas przez niego. 
Poprowadził mnie do pokoju, zapukał i usłyszałam ochrypnięty niski głos Johnsa.
-Wejsc. –Weszłam i zastałam tam go popijającego kawę. Przestał gdy tylko mnie ujrzał. 
-O witam, Panno Malik. Proszę usiąść. –Podaliśmy sobie ręce i wskazał na siedzenie przed nim. 
-Więc chciałam się dowiedziec o naszyjniku. –Przejrzał jakieś papieru i spojrzał z powrotem na mnie.
-Dobrze, więc słucham. –Oparł się o siedzenie i złączył oplutł ręce.
-Chciałam zgłosic, że wisiorek należy do Lucy. Poznaje go i jestem pewna, że jest jej. –Powiedziałam, a on pokiwał powoli głową.
-Hm czyli wychodzi na to, że musiała być na miejscu zdarzenia, lub jeden z porywaczy ją przetrzymuje. –Powiedział z mądrym spostrzeżeniem.
-Tak, też mi się tak wydaję, są może nagrania z kamer, jak była ta strzelanina? –Zapytałam.
-Niestety, ale kamery zostały na ten czas zaklejone, sprawcy dobrze wiedzieli jak się nie wydac. –Odpowiedział, myślałam, że to będzie pozytywna odpowiedz, ale się myliłam.
-Mogę zabrac naszyjnik? –Spytałam.
-Musimy poczekac aż ktoś się inny zgłosi, muszą minąc przynajmniej 2 tygodnie, przykro mi. –Znowu się zawiodłam, spodziewałam się tego, że jak tu przyjadę nie będzie ani jednej dobrej wiadomości.
-Dobrze, jeśli miną 2 tygodnie, przyjadę. Proszę mnie tak, czy inaczej informowac. –Powiedziałam i wyszłam.
Kiedy zamknęłam drzwi stał za nimi Chris, złapałam się za klatkę piersiową bo mało co na zawał nie zeszłam. Stał tam cały zadowolony, cały czas się na mnie patrzył, aż nagle powiedział:
-Chciałem cię o coś zpytac już wcześniej, może dasz się wyciągnąc do kina? –Zapytał, cały wyszczerzony do mnie, tryskał radością. Chyba jako jedyny tutaj, każdy taki ponury i przygnębiony pracą. Nie spodziewałam się, że mnie gdzieś poprosi o wyjście. Nie chce mu robic przykrości.

-Jasne. –Powiedziałam i udałam się do wyjścia. Odwróciłam się jeszcze na chwilę i zauważyłam, że chłopak podnosi ręce do góry w znaku zwycięstwa. Uśmiechnęłam się i wsiadłam do auta. Wciągnęłam powietrze i wypuściłam. Kiedyś jeszcze sama ją znajdę. 
_______________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!
Hej! Jest już 16 rozdział, proszę skomentujcie go! Chce przeczytac wasze opinie, jeśli czytasz to skomentuj, a niektórzy nic nie komentują i to mnie smuci. Mnie motywują komentarze. 
Ilysm @Horan__HugMe x