~Niall
Zamknąłem
drzwi od łazienki, mój mózg myślał teraz tylko o Lucy. To co przed chwilą się
wydarzyło, nigdy tak z nikim tego nie przeżywałem, ona jest spokojna, urocza,
bezsilna. Gdy ją ujrzałem w ciemnych włosach, jej zmiana, te zaczerwienie na
policzkach od wstydu, wszystko takie idealne. To ona daje mi na dzień
dzisiejszy powód do radości, dlaczego od tak się w niej zadurzyłem?
Ona chciała
to czego ja pragnąłem, ją. Najbardziej w świecie potrzebuje właśnie jej.
Pierwszy raz jak otworzyłem bagażnik, zobaczyłem przestraszoną dziewczynę ze
łzami w oczach, nie miałem wtedy dla niej serca, ale ona to zmieniła. Jej cichy
melodyjny głos, oczy jakby ocean, ciepłe policzki, różowe usta, idealna pod
każdym względem. Nie wyobrażam sobie jak mogłem ją wtedy uderzyć, poniosło
mnie, nadal ponosi, przystopowuje na każdą myśl o niej, bezbronnej Lucy.
Stanąłem
uradowany przed lustrem, czułem jej zapach, zapamiętałem każde jej delikatne
muśnięcie mojego ciała, to jak cicho jęczała. Nigdy nie przypuszczałem, że
mógłbym poznać taką osobę, mógłbym poczuć jak to jest, zobaczyć innego
człowieka niż do tej pory.
Po
wspaniałych wspomnieniach z przed chwili, na myśl przyszedł mi zagrożony Liam.
Trzeba go
ratować, zacisnąłem lekko pięść. Wyjedziemy jutro, musimy tam jak najszybciej
dojechać.
Niby daleko,
ale dla niego wszystko, nieraz mi uratował skórę przed strzałem pistoletu.
Poświęcał się swojemu życiu dla mnie, trafiał często do szpitala, ale szybko z
tego wychodził.
Jedno pytanie
moją głowę, dlaczego Harry zawiózł go do Włoch? Czy właśnie tam jest tajemny
sejf? Nie, to niemożliwe. Tak nie było w planach, on miał się znajdować w samym
środku Ameryki, miałem różne plany z Liam’em i kiedyś Eric’iem, aby tam
wyruszyć, ukraść odrzutowiec Harry’ego, aby nikt nie złapał nas na przewożeniu
broni, lub innych rzeczy. Dokładnie nigdy nikt nie wiedział gdzie to jest
ukryte, być może gdzieś pod ziemią, lub w jakimś muzeum.
Chciałem
odpocząć jeszcze raz o tych problemach, postanowiłem wziąć długą kąpiel w
gorącej wodzie, ja sam. Tylko ja i moje myśli. Napuściłem wodę. Kiedy się już w
niej znajdowałem, przeszła mnie małe dreszcze, spokój, cisza. Zanurzyłem głowę
i wypuściłem niepotrzebny tlen.
Czułem, że
moje ciało zaraz nie wytrzyma, więc podniosłem szybkim ruchem głowę, nabrałem
całymi płucami ilość powietrza ile bym mógł tylko pomieścić. Mój puls podrósł,
czułem się jak na misji, tę adrenalinę przerwało mi otwieranie drzwi,
pośpiesznie odwróciłem głowę, zauważyłem tylko Lucy, która mnie przeprosiła i
zniknęła za drzwiami.
-Co się
stało? –Mój głos się rozniósł po pomieszczeniu.
-Chciałam wiedzieć,
czy nic ci nie jest, bo szybko oddychałeś –Odezwała się za drzwiami, podsłuchiwała mnie.
To miłe, ona się o mnie boi. Wstałem i owinąłem się ręcznikiem wokół bioder.
-Lucy wejdz –Poprosiłem.
Dziewczyna po woli weszła do łazienki. Jej wzrok skupił się na moim ciele,
zauważyłem na jej policzkach czerwień, której potrzebuję. Uwielbiam kiedy się
rumieni. Podszedłem do niej, przykłdając dłoń do jej nagrzanego policzka. Jej
oczy spotkały się z moimi, nareszcie.
-Nic mi nie
jest. –Uśmiechnąłem się, odwzajemniła czule. Złożyłem na jej ciepłych ustach
pocałunek.
Kciukiem
pocierałem jej gorącą skórę. Jej nogi niespodziewanie owinęły się wokół mnie,
uniosłem ją, nasze pocałunki stawały się bardziej namiętne. Buchające ciepło od
niej ocieplało mnie przyjemnie.
Przycisnąłem
ją do ściany, zjeżdżając niżej, moje ręce błądziły po jej udach. Pozwoliłem jej
owinąć rceę między moją szyją, całowałem ją po niej. Przyciskała coraz mocniej
gips do mojego karku, nie przeszkadzało mi to. Zobaczyłem u niej gęsią skórkę,
postawiłem ją na ziemi i podałem jej moją bluzę z blatu.
-Dziękuje. –Uniosła
kąciki ust, gdy zakładała bluzę, jej dołeczki ukazały się na czerwonych
policzkach.
Są gorące
jak zawsze, wygląda tak seksownie w mojej bluzie. Objąłem ją i położyłem szyję
na jej ramieniu. Jest sporo niższa ode mnie. To urocze, żeby mnie pocałować
musi stanąć na palcach.
-Jutro
wylatujemy do San Siro. –Oznajmiłem ją, Lucy skrzywiła twarz i zapytała:
-Tam jest
Liam? –Zapytała.
-Tak, musimy
go uratować i ty mi w tym pomożesz. –Przełknęła ślinę na słowo ‘ty’.
-Nie będzie
tak źle, będę cię chronił, nie dam ci broni. –Zrobiła się zła.
-To jak mam
się obronić, gdyby on jednak do mnie celował? –Nie może! Nie pozwolę na to, ale
on jest zdolny żeby ją zabić, musi nauczyć się strzelać.
-Chodź ze
mną. –Zabrałem broń i wyszliśmy z pokoju hotelowego, chciałem już zamknąć
pokój, ale Lucy zaczęła się śmiać.
-Co? –Zapytałem,
a ona nie przestawała i wskazała palcem w dół. Kurwa..zapomniałem założyć
czegoś na siebie. Wszedłem z powrotem do pomieszczenia i szybko ubrałem się w
inne ciuchy.
-Brawo. –Zażartowała
ze mnie.
-Ej, czasem
mam prawo coś przeoczyć. –Zaśmialiśmy się wchodząc do windy, schowałem szybko
broń do tylnej kieszeni kurtki. Wychodząc przy recepcji stała ta zdzira ze
sztuczną opalenizną.
Pokręciłem
głową i zaśmiałem na widok jej stroju, prawie wyszliśmy, kiedy do nas podeszła.
-Coś cię
bawi? – Tupnęła szpilką w podłogę i przeczesała ‘swoje’ włosy za ucho.
-Tak – Lucy szturchnęła
mnie lekko w ramię.
-Niall!
Przeproś ją. –Rozkazała mi, a ja zajęczałem cicho.
-Przepraszam,
że musisz być taką dziwką. –Uśmiechnąłem się, patrzyłem jak jej usta się
otworzyły ze zdziwienia. Pociągnąłem ją za rękę i w końcu wyszliśmy z hotelu.
Już obawiałem się, że nigdy stąd nie wyjdziemy.
-Jak mogłeś?
–Była zdezorientowana. Stanęliśmy obok zaparkowanego motoru.
-To jest
zwykła dziwka. –Odpowiedziałem jak najprościej potrafiłem.
-Ale skąd
wiesz? –Po woli doprowadza mnie do nerwów, uniosłem ją i posadziłem na motorze.
-Cicho już. –Pocałowałem
ją w czoło, jej mina dopowiadała się odpowiedzi. Usiadłem przed nią i
ruszyliśmy z głośnym odpaleniem. Jechałem z niedozwoloną prędkością, tak jak
zwykle. Czułem przygniatający się gips do mojego boku, już nawet mam tam
siniaka. Zaśmiałem się i bezpiecznie wykręciłem w główną uliczkę.
-Gdzie
jedziemy? – Zapytała.
-To
niespodzianka. –Odpowiedziałem jej, przyspieszając tępo.
Po ok. 20
minutach jazdy wjechaliśmy na pustą łąkę. Podałem dziewczynie rękę, po czym
podałem jej broń. Lucy podniosła brwi.
-Nie wiem co
mam robić. –Stanąłem za nią obejmując rękami broń, którą trzymaliśmy teraz
razem. Jej ręce całe drżały, nachyliłem się do niej i szepnąłem jej do ucha:
-Spokojnie
księżniczko. –Mogłem tylko wyobrazić sobie jak jej ciało właśnie przebiegły
dreszcze.
-Celuj
ostrożnie do tego konaru drzewa co jest przed tobą. –Kiwnęła zdenerwowana
głową. Lucy nacisnęła spust, ale się zdziwiła. Zaśmiałem się z niej.
-Musisz
załadować magazynek. –Pokazałem dziewczynie jak to się robi, słuchała mnie
uważnie i wróciliśmy do poprzedniej pozy.
-Przed
siebie, na wprost ciebie, to nie jest trudne. –Przycisnęła wargi i pierwszy
strzał wydał się na całe pole. Zobaczyłem na konar, w sam środek! Klasnąłem w
ręce.
-Dobry
strzał jak na pierwszy raz! –Lucy ponownie postanowiła strzelić, tym razem
sama, załadowała, wymierzyła cel i strzeliła. Wow, nie spodziewałem się tego.
Ona jest w to dobra.
-Dobrze, a
teraz zestrzel tę butelkę. –Podniosłem pustą szklaną butelkę na konarze. Kiedy
jej jeszcze nie odłożyłem wydał się strzał, butelka mi wypadła z rąk. Upadłem
na ziemię, kurwa Luc.
Złapałem się
za ramię, zaczęła się sączyć krew, boli jak cholera. Zacząłem przyciskać ranę. Spojrzałem
na dziewczynę, która trzymała dłoń na twarzy, nie mogła uwierzyć w to co się
właśnie stało, była sparaliżowana, stała w miejscu.
-Lucy!
Zadzwoń do Tom’a, nie na pogotowie! –Rozkazałem jej, a ona nerwowo szukała w
listach kontaktów.
-To on ci
założył wtedy gips. –Powiedziałem ledwo przez ból, który mi sprawiała krwawiąca
ręka.
-Halo? Tom,
potrzebujemy pomocy, Niall ma przestrzeloną rękę, jesteśmy na łące zaraz za
wjazdem do miasta, na końcu lasu. –Dała wskazówki mojemu znajomemu i się
rozłączyła.
-Przepraszam.
–Kucnęła obok mnie i zdjęła z siebie moją bluzę, po czym rozdarła kawałek
swojej bluzki. Zawiązała wokół rany.
-Wybacz
mi nie chciałam, po prostu to jakoś tak
samo z siebie wystrzeliło… –Zaczęła się spowiadać, ale jej przerwałem.
-Już dobrze,
Luc. Mogło być gorzej. –Zaczesałem jej pasmo włosów i pocałowałem. Kurewsko
boli, ale chociaż jej pocałunek sprawia przyjemność. Siedziała przez cały czas
przy mnie, do tej pory jak Tom przyjechał.
-No nieźle
stary –Kucnął koło mnie i wyjął apteczkę. Zaczął przemywać ranę, syczałem z
bólu. Po chwili dodał:
-Kula cię mocno
zadrapała, nie przebiła kości, ale trzeba to zszyć. –Powiedział. Pomógł mi
wstać i usiadłem na jego tylnym siedzeniu. Zaczął przygotowywać potrzebne
rzeczy, Lucy usiadła obok mnie i się przyglądała. Uśmiechnąłem się do niej.
-Naprawdę
przepraszam. –Znowu..
-Oh
przestań, to nic. –Odpowiedziałem.
-Jasne! Jak nic,
przecież to ciężkie obrażenie Niall. –Nie marudź.
-Było
minęło, niechcący to zrobiłaś. –Odpowiedziałem. Tom założył rękawiczki i dał mi
znieczulenie, po czym napiąłem mięśnie i poczułem mrowienie. Nie był to ból,
nie czułem nic, widziałem jak to zszywał, raz, drugi, trzeci. Spojrzałem na
dziewczynę, patrzyła na to przez ręce.
-Boli? –Zapytała.
-Nic, a nic.
–Uśmiechnąłem się i Tom skończył. Zakleił jakimiś plastrami. Wyglądam jak frankenstein.
Podziękowałem
mu i powiedziałem, że się odpłacę innym razem. Wsiedliśmy na motor i teraz
przestrzegałem prawa bo za bardzo nie mogłem przyciskać dłoni.
Gdy już
zaparkowałem, Lucy pomogła mi zejść.
-Mamy teraz
oboje opatrunki. –Zaśmialiśmy się i wjechaliśmy na piętro. Wpadliśmy do pokoju,
nie tego samego, bo rzeczy były powywracane. Co do chuja?
_________________________________________________
Tom Smitch 24 lat.
'Jestem tylko lekarzem'
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Hej jest już następny rozdział, mam nadzieję, że wam się spodobał.
Proszę skomentujcie, chce wiedzieć co sądzicie od początku do końca, to dla mnie ważne.
Ilysm @Horan__HugMe x
__________________________________________________